czwartek, 21 listopada 2019

Jak przed laty ukryto przede mną szczęście


– Jak to się mogło stać? – przeżywałam niedawno lekturę Starego Testamentu – Dyletanctwo? Ślepa wiara w naukową propagandę?
Dawno temu podczas zajęć z literatury starożytnej omawialiśmy Biblię. Sporo przeczytałam, ale obraz Boga, jaki z tej lektury wyniosłam, był wypaczony. Widziałam tylko pozory, które mi podpowiadano w opracowaniach: Surowy, bezwzględny sędzia. Stwórca, oczekujący od człowieka absolutnego posłuchu. Tyran, niemalże.
Dlaczego takie wnioski nie kłóciły mi się z informacją wprost w Biblii podaną, że „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8) ? Dlaczego nie dostrzegłam obrazu, który przeziera z każdego niemal fragmentu?
Weźmy np. Księgę Izajasza.
Oto, jak Bóg poprzez proroka karci naród wybrany:

Oto w dniu waszego postu załatwiacie swoje sprawy i uciskacie wszystkich swoich robotników.
Oto gdy pościcie, kłócicie się i spieracie, i bezlitośnie uderzacie pięścią. Nie pościcie tak, jak się pości, aby został wysłuchany wasz głos w wysokości.
Czy to jest post, w którym mam upodobanie, dzień, w którym człowiek umartwia swoją duszę, że się zwiesza swoją głowę jak sitowie, wkłada wór i kładzie się w popiele? Czy coś takiego nazwiesz postem i dniem miłym Panu?
Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo,
Że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz.
Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza poranna i twoje uzdrowienie rychło nastąpi; twoja sprawiedliwość pójdzie przed tobą, a chwała Pańska będzie twoją tylną strażą.
Gdy potem będziesz wołał, Pan cię wysłucha, a gdy będziesz krzyczał o pomoc, odpowie: Oto jestem! Gdy usuniesz spośród siebie jarzmo, szydercze pokazywanie palcem i bezecne mówienie,
Gdy głodnemu podasz swój chleb i zaspokoisz pragnienie strapionego, wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe (Iz 58, 3-10)

Przecież to ten sam przekaz, który niósł Jezus! - powinnam była pomyśleć. Wyciągnąwszy wnioski z tego i innych fragmentów, mogłam dostrzec, że Bogu nigdy nie chodziło o ślepe posłuszeństwo, jak tyranowi. Od początku chodziło mu o dobro człowieka, jak kochającemu rodzicowi. Owszem, gniewał się na nieposłusznych, wymierzał kary, ale też wybaczał i okazywał łaskęNie na wieki wiodę spór i nie na zawsze się gniewam (Iz 57, 16) – przypominał

Bóg jest jak kochający rodzic. Jego zafascynowane nie tym, co trzeba, dzieci wybrały tułaczkę, wzgardziwszy  rodzinnym gniazdem. I choć odeszły w brzydkim stylu, choć wzbudziły w Ojcu gniew, nie odwrócił się od nich.
Gdy skruszone prosiły o pomoc, wpływał na okoliczności i podpowiadał rozwiązania. Dawał rady i wskazówki. Cały czas wychowywał, choć na odległość.
Aż nadszedł czas, gdy Ojciec odwiedził stęsknione dzieci. Dostały już swoją nauczkę, więc pora wrócić. Pojawił się, żeby osobiście wręczyć im bilet do domu. Pokrył też wszelkie koszty. Zapłacił za wszystko, co nabroiły i niemało dał na przyszłe straty. Ale nie miał względu na cenę. Poświęcił się. On, właściciel wszystkiego, niewyobrażalnie wysoko postawiony pozwolił maluczkim poniżyć się i skrzywdzić, by ratować swoje dzieciaki.

Mając świadomość prawdziwego oblicza naszego Ojca, odchodzi ochota na wszelką krnąbrność. Pojawia się naturalna chęć, by Go nie zawieźć, nie zasmucić.
Być może dlatego „coś” jakby nie chciało dozwolić człowiekowi rozpoznać tego oblicza.
Od wieków jak nie – brak dostępu do Słowa, to odciąganie uwagi na bulle i katechizmy. Jak nie – robienie z Biblii legendy, to alternatywne wersje Boga, żeby Jego prawdziwego oblicza nawet nikt nie szukał. Ale da się przekroczyć te zasieki. A szczęście, jakiego się potem doświadcza, jest ogromne.





Jak przed laty ukryto przede mną szczęście

– Jak to się mogło stać? – przeżywałam niedawno lekturę Starego Testamentu – Dyletanctwo? Ślepa wiara w naukową propagandę? Dawno tem...